Puste miejsca

                                                                                                             Hotele. Puste mieszkania. Powroty. Nawroty. Miejsca, do których wracamy, ale już nie są nasze. Nawet zapachu nie mają tamtego. Z przeszłości. Ani naszego, ani znanego. Być może dlatego, że nie ma w nich już nas. Te momenty, gdy wyprowadzamy się z mieszkania i wiemy, że ktoś po nas będzie patrzył na ten sam widok z okna. Te chwile, gdy zamykamy za sobą całą naszą przeszłość. Albo gdy niespiesznie porzucamy pokój hotelowy z łóżkiem, na którym leży poduszka jeszcze pełna naszych snów. Miejsca być może mają swoją pamięć. My przemijamy.

Dziś wiersz Joanny Lech. Z tomu „Nawroty”.

Puste miejsca

Więc powrót znamy tylko z pogłosek, zimnych snów. Przeczuć,                   że zostaną po nas meble w pokrowcach, pokój pełen kurzu.             Złamane krzesła, łuski i popiół; z książek wysypią się kartki

i zdjęcia. Z braku światła wylęgnie się pleśń, mróz wydrapie słowa             na szybach. Trzeba obrócić się i próbować zapomnieć to miejsce.           Ktoś obcy przyjdzie i zetrze zaciek na ścianie,

jak zadrapanie na oku. Zmyje plamy z podłogi. Otworzy okna;         wywietrzeje twój zapach i ślady po cieple. A potem białe płótna         przykryją przedmioty. Nie zostaną po nas nawet puste miejsca.

Written by ania

No Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *